Zgromadzenie rozważało różne projekty, z zakupieniem działki budowlanej włącznie. Ostatecznie jednak plany zostały skonkretyzowane dzięki ofiarnej gościnie, jakiej na stałe udzieliła siostrom rodzina Jelinków. Panie Anna i Eugenia, matka i siostra s. Lucyny, zaprosiły dwuosobową na razie „obsadę" sióstr do swojego domku w Białej Podlaskiej.
Kuria siedlecka jak najżyczliwiej odniosła się do pomysłu zamieszkania tutaj sióstr niepokalanek i rozpoczęcia przez nie pracy katechetycznej. Uznano, że jedna z sióstr będzie potrzebna w parafii na Woli, do której należał domek rodziny Jelinków, drugą zaś ks. bp ordynariusz Jan Mazur polecił do parafii św. Anny. W obu miejscach nie bardzo miał kto uczyć religii, a rok szkolny właśnie się rozpoczynał. Na Woli brakowało nawet wikarego.
W ten sposób siostry rozpoczęły pracę w polowie września 1971 roku. Były to: s. Urszula, wówczas młoda alumnatka, która objęła na Woli klasy młodsze i dzieci przedszkolne, a także starszych uczniów w zastępstwie ks. wikarego, oraz s. Karola
- w parafii Św. Anny. Jej lekcje odbywały się w salce przy oddalonym o cztery przystanki autobusowe kościele oraz w należących do tej parafii trzech wioskach, do których docierała, jak mogła: autobusem, pociągiem, taksówką, nierzadko piechotą. Każda z sióstr miała ponad 30 godzin lekcji tygodniowo, jednak s. Karoli mnóstwo czasu zabierały same dojazdy.
Początkowo siostry prowadziły wspólne gospodarstwo z serdecznymi i gościnnymi paniami Jelinek, które w swoim dość ciasnym domku odstąpiły im jeden pokój. Pani Genia chciała dla wszystkich gotować, ale w praktyce okazało się to nie bardzo realne; zabiegane siostry nie miały czasu wracać do domu na obiad. Jednak po kilku tygodniach życie maleńkiej wspólnoty się unormowało i s. Karola mogła napisać:
Gotujemy sobie z pomocą p. Geni, siostry s. Lucyny, obiad-kolację. W domu jest telefon, światło elektryczne, łazienka, hydrofor i centralne ogrzewanie. Czasem już się pali, bo matka s. Lucyny bardzo potrzebuje ciepła. Gratów nie trzymamy już pod łóżkiem, bo zbudowałyśmy półkę, ałe jeszcze nieskończona, bo w Białej nie ma gwoździ 3-całowyeh... Jak przyjdą, to kupimy i skończymy. Poza tym, siedzimy jak u Pana Boga za piecem i czas Uczy się na miarę wieczności: dni są jak wieki, a wieki jak dni...